Jerzy Szyszko |
Pani Anna German |
Anna German - moja GwiazdaChoć się w Azji urodziłaś, gdzie los rzucił ojca twego, do korzeni powróciłaś - jego kraju rodzinnego. Zanim dobrze go poznałaś - sercu bliski, lecz nieznany - już go szczerze pokochałaś, choć nie raj to obiecany. Dźwigał się po strasznej wojnie, jeszcze zgliszcza i ruiny, ale było już spokojnie i nadzieja dla rodziny. A nie było wcale lekko, lecz był ład, przyjaźni ludzie i skończyło się to piekło, inny duch tkwił w tym narodzie. Polką zostałaś z wyboru, tu wreszcie tułaczki twej kres, znikały echa terroru, strachu, rozpaczy i łez. Opanować szybko język, to potrzeba była chwili, powstawały nowe więzy, wszyscy wspólnie się uczyli. Szkoła, studia, koleżanki i przyjaźnie się wiązały, a rzetelność, nie zachcianki, życiem twoim kierowały. Dar niezwykły posiadałaś - głos, co mury mógłby kruszyć - czy w ogóle przypuszczałaś, że on sięgnie do dna duszy? W swej skromności i prostocie, by nie otrzeć się o pychę, zbyt nieśmiała w swej istocie, hamowałaś swoją psyche. Z nabożeństwem cię słuchali, bo twój głos był objawieniem, uszom swym nie dowierzali, zachwyceni jego brzmieniem. Bo kto ciebie raz posłucha, całym sobą, a nie uchem, ten odkryje głębię ducha, zadrży serce dotąd głuche. W dusze wnikać potrafiłaś - za to ciebie uwielbiali, czasem tak je poruszyłaś, że nie wstydząc się, płakali. Taki odruch serca szczery - bo tak właśnie ożywiałaś zapuszczonych serc ugory - ty po prostu im śpiewałaś. |
Twe spotkanie z Kazachstanem - tam nie było nawet sali, więc na stepie, pod kurhanem zaśpiewałaś, jak na gali. Krowy trawę jeść przestały, rzecz po prostu niebywała, łby podniosły i słuchały, jakbyś je zaczarowała. Zadziwili się pasterze, gdy na bydło swe spojrzeli, bo w pasterskiej swej karierze, nic takiego nie widzieli. Skończył śpiew się z pasterzami, lecz zwierzęta ciągle stały, gardząc trawą i ziołami, na ciąg dalszy wciąż czekały. Tu melodia, głos się liczył, a on trafiał w ich objęcia, do serc czystszych od źrenicy i człowieka, i zwierzęcia. Na koncercie, w wielkiej sali, gdzie widownia była w cieniu, wszyscy w ciszy cię słuchali, z tchem zapartym i w skupieniu. Tylko głos twój boską nutą, ciął tę ciszę kryształową, nić jedwabną śpiewem snutą, ty łączyłaś z serc osnową. W pewnej chwili, jakby znikąd, motyl na twe ramię spłynął, chwilę siedział, nagle zniknął, gdzieś w powietrzu się rozpłynął. Ci, co blisko byli sceny, znak boskości w tym ujrzeli - różne tego są oceny, lecz z wrażenia oniemieli. Już piosenka się skończyła, nutka się ostatnia leni, jeszcze echem się odbiła i zanikła, gdzieś w przestrzeni. Potem cisza nastąpiła, sala z mroku się wyłania - wtem, widownia się zbudziła, brawa, krzyki - Ania! - Ania! Powtarzały się zdarzenia, w innym miejscu, w innym czasie, więc nie były to złudzenia - czyżby wszyscy byli w transie? Radość miałaś ze śpiewania, ponad życie to kochałaś - inni, radość ze słuchania - a odmówić, nie umiałaś. |
Gdy choroba cię gnębiła, ty, jak Tytan, siłą woli, wciąż na scenę wychodziłaś - uśmiechnięta, choć powoli. Greckie mity się sprawdzały, o syrenach z wysp przeklętych, które śpiewem swym wciągały, marynarzy wprost w odmęty. Głosem ich się zachwycali, bo w nim było coś z boskości, w euforii umierali, pozbawieni świadomości. Kiedy Odys w swej wędrówce, do syrenich wysp zawitał, jak opłynąć te manowce? - Tezeusza się zapytał. Duch go ostrzegł przed ich śpiewem - słyniesz ze swej przebiegłości, jak opłynąć wyspy? - nie wiem, więc zaufaj swej chytrości. Fortel trzeba zastosować - by z opresji się wywinąć, śpiewu syren zakosztować i bez szkody dalej płynąć. Gdy do wysp się już zbliżali, to nakazał towarzyszom, woskiem uszy by zatkali, nim wabiący śpiew usłyszą. On się z masztem związać kazał, tak by sam się nie uwolnił, rozwiązywać się zakazał, choćby ich z rozkazu zwolnił. Gdy syreni śpiew usłyszał, płynąć do nich chciał w tej chwili, prosił, błagał towarzyszy, by go z więzów uwolnili. Ale żaden się nie ruszył - wszyscy żagli pilnowali, wszak zatkane mieli uszy i tak się uratowali. Co postacie te łączyło? - łączył śpiew, nieziemskie głosy - lecz podejście ich różniło - korzystanie z takiej mocy. Nie wiń siebie za dar głosu - nie wiń siebie za piosenkę, każdy gwiazdę ma od losu, swoją radość i udrękę. Wykorzystano opracowania Pani Marioli Pryzwan:
|
Aktualizacja strony: 13 kwietnia 2014 r.