Burza.

Jerzy Szyszko

kasyno

Jerzy 18 lat. Ołówek. Rysował Janusz Więcławski



Prawoskrzydłowy


Żołnierz w szyku najważniejszy,
bo do niego jest równanie,
musi zawsze być najwyższy,
aby szyk wyglądał zgrabnie.

Dalej już proporcjonalnie,
duzi, średni, aż do niskich,
by dla oka było ładnie,
w szyku miejsce jest dla wszystkich.

A kolega był wysoki,
z racji wzrostu znosił mękę,
dano mu przezwisko "Oki",
to przez Okę, tę piosenkę.

Jako nasz prawoskrzydłowy,
przydzielone miał zadania,
był dla szyku kierunkowym,
dawał hasło do śpiewania.

Gdy pododdział maszerował,
po komendzie "śpiew kompania"
o piosence decydował -
taki od "płyt nastawiania".

Miał to tytuł być piosenki,
która wszystkim była znana,
by bez fałszu i udręki,
mogła przez nas być śpiewana.

Na trzy, cztery, z lewej nogi,
pierwszy takt piosenki padał,
ubywało szybciej drogi,
gdy tekst w rytm marszowy wpadał.

Okę raczej wszyscy znali,
w podstawówce jej uczono,
zatem chętnie ją śpiewali,
z czasem inne dołączono.

Ale ksywa pozostała,
dożywotnio - taka dola,
nowe "płyty" wciąż "nastawiał",
taka była jego rola.

Dziewczyny - ich refleksje po latach


Ci wysocy mieli "branie",
choćby dla reprezentacji,
brylowali więc wśród panien,
gdzieś na balu czy kolacji.

To dla dziewczyn satysfakcja,
chętnie z nami więc chodziły,
no i najważniejsza racja -
koleżanki zazdrościły.

A to rzecz nie byle jaka,
wzrost uznania w towarzystwie,
by w mundurze mieć chłopaka
o to się starały wszystkie.

To w psychice jest dziewczęcej,
zazdrość bardzo dopinguje,
no a żołnierz? - jak w piosence,
ciągle gdzieś tam maszeruje.

Ważne było tu i teraz,
każda chwila się liczyła,
deklaracja była szczera -
czy na długo wystarczyła?

A rozstania były twarde -
serca na tym ucierpiały,
rozpalone i rozdarte
skrycie ból swój przeżywały.

Lata długie upływają,
życie swym się trybem toczy,
lecz wspomnienia powracają,
to los tak się ciągle droczy.

Pytań cisną się tysiące,
umysł, serce bombardują,
czasem stają się męczące,
melancholię prowokują.

Co się wtedy stało złego?
Tak wspaniale się zaczęło
i skończyło, lecz dlaczego? -
jak we mgle się rozpłynęło.

Co by, gdyby? - w głowie siedzi,
to bez sensu jest pytanie,
mimo braku odpowiedzi,
ono padać nie przestanie.

Co być mogło a nie było? -
wyobraźnia tu pracuje,
by marzenie się "spełniło",
wizję szczęścia wywołuje.

Wraca jednak rzeczywistość,
to jak sen i przebudzenie,
los dał szansę, była miłość,
lecz zawiodło jej spełnienie.

Trudno żyć jest złudzeniami,
czas nie cofnie się, niestety,
a marzenia są czasami
źródłem weny dla poety.

Promocja


Upłynęły cztery lata,
trudy nas zahartowały,
za wytrwałość, jak wypłata -
gwiazdki nas oczekiwały.

Lecz nie wszyscy wytrzymali
ciężar życia i szkolenia,
trochę się powykruszali -
czy zmienili punkt widzenia?

Jeszcze jakieś egzaminy
pozostały nam do zdania,
pora żegnać już dziewczyny -
bo się zbliża czas rozstania.

Ci, co wszystko zaliczyli,
w pocie, trudzie i mozole,
teraz pilnie znów ćwiczyli,
by nie przynieść wstydu szkole.

Przygotowań mamy masę,
ze spokojem to trawimy,
ktoś tam krzyknie na nas czasem -
już się krzyków nie boimy.

Znów ćwiczymy do znudzenia,
aby się popisać galą,
motywacja się nie zmienia -
czy najbliżsi nas pochwalą?

Już promocją się cieszymy,
już mundury pasowane,
musztry z szablą się uczymy,
gwiazdki też wyhaftowane.

Bo ze szkołą się zżyliśmy,
z bliższą, dalszą okolicą,
tu u siebie się czuliśmy,
teraz w Polskę gdzieś nas rzucą.

Ktoś tam minę ma strapioną -
jak tu wybrnąć z sytuacji,
bo zaprosił narzeczoną,
chce uniknąć konfrontacji.

Wstęp jest wolny na promocję,
więc spotkanie niemal pewne -
nie ja jedna? - złe emocje,
to nikomu niepotrzebne.

Jak tu po angielsku zniknąć
zaraz po uroczystości
i kłopotów tych uniknąć? -
trzeba wmieszać się w tłum gości.

Potem, to już na wyczucie,
jedną z czterech bram próbować,
taka rada w wielkim skrócie,
jak z opresji się ratować.

Kiedy dzień pamiętny nadszedł,
tłumy gości, podniecenie,
miękną serca te najtwardsze -
przeżywamy to zdarzenie.

Wielka jest doniosłość chwili,
to spełnienie planów, marzeń,
cztery lata nas uczyli -
jak przewidzieć ciągi zdarzeń.

Sztuki życia, odporności,
by utwardzić nas jak skały,
wiary w swoje możliwości,
jak podążać drogą chwały.

Uroczystość się zaczęła,
szyk się stworzył do promocji,
szabla ostrzem swym błysnęła -
wstrząsnął nami dreszcz emocji.

I tą szablą po ramieniu,
sam generał nas promował,
a zaś los, ku przeznaczeniu,
do jednostek pokierował.

Można gwiazdki już odkrywać,
srebrem w słońcu zajaśniały,
wkrótce będzie ich przybywać,
miny nam poweselały.

Była chwila rozluźnienia,
podchodziły więc rodziny,
aby złożyć nam życzenia
i co śmielsze też dziewczyny.

Moc uścisków, kwiatów pęki,
co tu z nimi teraz zrobić? -
problem powstał, choć niewielki,
broń, mundury będą zdobić.

Za pas kwiaty włożyliśmy,
za pazuchę, gdzie się dało
i tak ukwieceni szliśmy,
gościom to się podobało.

Nagrodzono nas brawami,
to ostatnia defilada -
wiedzieliśmy o tym sami,
więc źle wypaść nie wypada.

Ze spokojem i precyzją,
kunszt swój tu pokazaliśmy,
z defilady słynnej wizją,
wcześniej pilnie ćwiczyliśmy.

Uroczystość się skończyła,
przełożeni nas żegnali,
ich postawa nas zdziwiła,
bo niektórzy przepraszali.

Za ten pot i docieranie -
choć gdy szkolić już będziecie,
za tę wiedzę, doświadczenie,
z serca nam podziękujecie.

Nowy rozdział księgi życia,
właśnie teraz się otworzył,
służbą ją będziemy pisać,
każdy swoją wersję stworzy.

Pustka po nas pozostanie,
bo choć za nas młodsi staną,
wszystko tu ulegnie zmianie,
nic nie będzie takie samo.

Każdy rocznik coś zostawia,
każdy rocznik coś zabiera,
coś, co radość lub ból sprawia,
pamięć - w duszę co uwiera.

Gdzieś niejedna łza popłynie,
deklaracja, pewnie szczera,
lecz świat wali się dziewczynie -
pokochała oficera...

Lecz on teraz gdzieś wyjedzie,
ona sama pozostaje,
czy napisze? - skąd jej wiedzieć? -
miłość tak egzamin zdaje.

To już są historie inne,
każdy sam je sobie spłodzi,
będzie życie też rodzinne,
musi z pracą je pogodzić.

Koniec szkolnej już przygody,
pozostały nam wspomnienia:
zdarzeń, przeżyć i lat młodych -
chrońmy je od zapomnienia.



Aktualizacja strony: 16 lutego 2014 r.


© 2007 - 2014 Absolwent WSOWŁ promocji 1971 roku Marian Więckowski